„…TERAZ I W GODZINE ŚMIERCI”
8 II 1975 r. Matka odpowiada na pytanie pewnej osoby, jak można okazać miłość Maryi Pannie.
— Wszystkie swoje sprawy, każdy dzień i każdą chwilę niech ofiarowuje Maryi jako wyrównanie za wszystkie łaski otrzymane (…) i za zaoszczędzenie jej wielu ciężkich przeżyć i cierpień. Niech mówi z Maryją tak jak dziecko z matką, szczerze i prosto — że chciałaby Ją kochać, ale nie umie, że pragnie i potrzebuje Jej opieki, i prosi Ją o to, aby była przy niej. No i niech wszystko składa w Jej ręce. To wystarczy.
Do Maryi trzeba przystępować jak do Matki, bo to Jej największy tytuł do chwały na wieczność, że przez wierność i pełną ofiarną miłość stała się Współodkupicielką, Orędowniczką i Matką całej ludzkości. Macierzyństwo jest pojęciem największej bezinteresownej miłości — i taką jest właśnie Maryja, która niczego nie pragnie dla siebie, pragnie wyłącznie naszego szczęścia, które polega na połączeniu się w miłości z Jej Synem, naszym Zbawcą, Bratem i Panem. Kochając Maryję, nie można nie kochać Chrystusa. Oni są razem, a tylko poprzez miłość Matki najłatwiej nam (i najszybciej) wejść w krainę miłości, jaką jest królestwo Chrystusowe.
Ci, którzy nie zdołali w trakcie swojego życia osiągnąć dojrzałości do królestwa niebieskiego, są z chwilą śmierci jak dzieci strwożone i zagubione. Im jest potrzebna matka i oni właśnie najbardziej opieki Maryi potrzebują. Ona jest ich oparciem, usprawiedliwieniem i osłoną wobec sprawiedliwości Bożej pytającej: „Cóżeście ze swoim życiem zrobili? Jak je wykorzystaliście?” Lepiej wtedy schować się za Matkę i swoje sprawy pozostawić Jej. Matka zawsze jakieś usprawiedliwienie dla swojego dziecka wynajdzie, a jeśli już nic zrobić się nie da, to je osłoni sobą i będzie apelować do Miłosierdzia Bożego, które jest nieskończone. Tak, że kto z Maryją umiera i Ją o opiekę prosi, zginąć nie może.
Miłość macierzyńska jest miłością bezwarunkową – nie ma więc lepszego pomysłu niż ten, tu przedstawiony.