Egoizm to odmówienie bliźniemu miłości (2)
Wszystko, co zamieściłem w pierwszej części notki, dotyczyło tego, co się działo za życia. Z tym wszystkim trzeba się jednak rozliczyć już po tamtej stronie życia:
Powrót następuje dopiero tu, w pełni świadomości. To jak operacja bez narkozy robiona przez nas na sobie — im okrutniejsza, tym szybsza dla nas. To są „cięcia” w prawdzie, bez tłumaczenia się i usprawiedliwień, z pełnym zrozumieniem winy i głębokim żalem za ograniczanie działania miłości wokół nas, ograniczanie działania Boga w nas i przez nas, a powiększanie sumy krzywd, cierpień i bólu na ziemi.
Przypominam, że wiele zachowań cioci Joanny wobec autorki świadectwa, nie tylko nie płynęła z miłości, a było wręcz jej zaprzeczeniem:
Zapewniam cię, że Joanna wszystko pamięta i odczuwa w sobie. Swoje okrucieństwo wobec ciebie przeżywa szczególnie mocno, bo zdaje sobie sprawę, jak utrudniała ci ulepszanie się, jak bardzo niszczyła twoją odporność, a przez to przeciwstawiała się twojej drodze do Boga. A nie ma usprawiedliwienia, bo znała twoje prace i znała stan twojego zdrowia, a właśnie jako psycholog i pedagog postępowała wbrew wiedzy i powinności etycznej.
I oto co się zmieniło w myśleniu cioci Joanny już po tamtej stronie:
Najstraszniejszą dla Joanny sprawą było zobaczenie siebie w prawdzie i przyjęcie tej prawdy o sobie. To był dramat dla jej pychy, a bez przyjęcia prawdy o sobie nie ma drogi ku Bogu — tu, w świecie duchowym — podczas gdy całe serce się ku Niemu wyrywa. To jest początkiem oczyszczania się, tak straszliwie bolesnego, ze wszystkiego, co na nas narosło, a nie jest Boże, i jak brud, grzyb i pleśń wejść z nami do królestwa Bożego nie może.
A więc pragnienie pełnego uczestnictwa w Bożej miłości (podczas gdy całe serce się ku Niemu wyrywa) sprawia, że człowiek sam sobie wszystko przewartościowywuje (To jest początkiem oczyszczania się).