Archiwa dzienne: 17 grudnia 2008
Jestem sobą
— Dziękuję ci w ogóle za wszystko, a przede wszystkim za to, że mnie nie „przekreśliłaś”, nie odsunęłaś, że nadal uważasz mnie za normalnego żywego człowieka, a nie za gnijące ciało, jak myślą o mnie moi koledzy.
— A czy ty tak nie myślałeś?
— Prawda, i ja tak myślałem. Nawet nie wiesz, jak straszne jest uczucie, że się jest dla nich nikim, nie istnieje się po prostu, a przecież ja JESTEM! Jestem dalej Bartłomiejem N., kolegą, przyjacielem, bratem, synem, Polakiem; jestem sobą naprawdę bardziej, niż byłem nim w życiu. Ja sam siebie nie znałem. Teraz wiem.
Wiesz, staraj się być sobą bardziej, całkowicie, nie przeżyjesz wtedy takiego wstrząsu, zaskoczenia i wstydu — wstydu za niesamowitą, tępą, wieloletnią głupotę, za brak dobrej woli, chęci zobaczenia prawdy i za niemożność cofnięcia tego wszystkiego, cośmy sami „dokonali”: steku zła, krzywdy i głupoty. Ja byłem już całkowicie pogrążony, zaplątany tak, że nie wiem wprost, co bym dalej mógł „narozrabiać”, gdybym żył dłużej. W ostatniej chwili zostałem „złowiony”.
— Bez twoich starań?
— Tak, ja byłem zupełnie bierny. To Jezus, Jego miłość, moja matka, brat, wszyscy tu, i wy tam — całe tłumy ludzi dobrej woli pracowały nade mną, tak jak i dalej nad każdym, który kończy życie. Nie wiesz nawet, jaka to jest wspaniała planowa współpraca was i nas tutaj.
Ten dialog szczególnie dedykuję tym, którym się wydaje, że modlitwa w czyjeś intencji to zwykła strata czasu. Bardzo bym chciał, by tę notkę przeczytała np. Mroczna – satanistka systematycznie odwiedzająca blog s. Anety. Jej tak samo jak Bartkowi za życia, wydaje się, że Bóg nie jest do niczego potrzebny, a modlitwy w jej intencji, nie mają jakiegokolwiek znaczenia..