Archiwa dzienne: 8 lutego 2009
Pomoc [2]
20 VII 1968 r. do Bartka.
— Jak ci mogę pomóc?
— Możesz mi pomóc najbardziej, gdy będę mógł uczestniczyć w twoich spotkaniach z Bogiem. I nie tylko ja: zapraszaj, kogo tylko się da. My wszyscy tacy jesteśmy ci wdzięczni za umożliwienie nam takiej sposobności proszenia i bycia w Jego obecności.
— Czy Chrystus Pan tym się nie zdziwi?
— Nie, On się nie dziwi, On się tym cieszy. Przecież On nas kocha tak, jak i ciebie, a ponadto uszczęśliwia Go, gdy my się wzajemnie traktujemy z braterską miłością i troską. Przecież to jest Jego pragnienie, abyśmy byli sobie braćmi. Więc proś w naszym imieniu, dobrze?
— Przyjacielem trzeba umieć być. To kosztuje. W przyjaźni daje się i dzieli, i przyjmuje przyjaciela z całym bagażem jego przeszłości (tak jak i w małżeństwie).
Przyznam, że nigdy wcześniej przed lekturą świadectwa Anny nie myślałem o tym, by zapraszać moich bliskich zmarłych na Eucharystię. Jezus odchodząc zostawił nam coś tak wspaniałego, byśmy tylko nie czuli się osieroceni, a tymczasem tak często traktujemy Eucharystię, jak jakiś straszny obowiązek. Tymczasem oni, którzy są już po tamtej stronie, którzy wydawać by się mogło, są od nas bliżej Pana, tego nam zazdroszczą.
— Możesz mi pomóc najbardziej, gdy będę mógł uczestniczyć w twoich spotkaniach z Bogiem. I nie tylko ja: zapraszaj, kogo tylko się da. My wszyscy tacy jesteśmy ci wdzięczni za umożliwienie nam takiej sposobności proszenia i bycia w Jego obecności.
— Czy Chrystus Pan tym się nie zdziwi?
— Nie, On się nie dziwi, On się tym cieszy. Przecież On nas kocha tak, jak i ciebie, a ponadto uszczęśliwia Go, gdy my się wzajemnie traktujemy z braterską miłością i troską. Przecież to jest Jego pragnienie, abyśmy byli sobie braćmi. Więc proś w naszym imieniu, dobrze?
— Przyjacielem trzeba umieć być. To kosztuje. W przyjaźni daje się i dzieli, i przyjmuje przyjaciela z całym bagażem jego przeszłości (tak jak i w małżeństwie).
Przyznam, że nigdy wcześniej przed lekturą świadectwa Anny nie myślałem o tym, by zapraszać moich bliskich zmarłych na Eucharystię. Jezus odchodząc zostawił nam coś tak wspaniałego, byśmy tylko nie czuli się osieroceni, a tymczasem tak często traktujemy Eucharystię, jak jakiś straszny obowiązek. Tymczasem oni, którzy są już po tamtej stronie, którzy wydawać by się mogło, są od nas bliżej Pana, tego nam zazdroszczą.