O czyśćcu
— Jutro jest nasz Dzień nadal. Przecież ja jeszcze jestem — w ścisłym tego słowa znaczeniu — „duszą czyśćcową”. Ale co to znaczy! Jakie to szczęście w porównaniu z życiem na ziemi, jaka radość, rozmach i możliwości naprawy, zadośćuczynienia za swoje przekroczenia, i to taką pracą, która jest szczęściem.
Wiesz, tu w ogóle nie ma „kar”. Bóg daje szansę, daje pomoc i podtrzymanie. Największą naszą tragedią jest świadomość, że nie można cofnąć naszych „żyć”, że się je zmarnowało, a mogło się przynieść Mu chwałę. Ale to jest tragedia niemożności odpłacenia za taką miłość, jaką On nas darzył zawsze; jest to pragnienie wzrostu w nas miłości i każda możliwość takiego rozwoju jest chwytana zachłannie. Chcemy nadrobić wszystkie przewiny i braki.
A więc „czyściec” jest tam, gdzie istniejemy my — ludzie nieśmiertelni, których On przyjął do siebie ze względu na swoją miłość i miłosierdzie; On, który rozumie nas dogłębnie, który wie, że Jego miłość nie pozostanie bez odpowiedzi, ale obudzi nas, odrodzi i ogrzeje. Przyjął nas jak zmarzłe ptaki, które w Jego cieple odtają i jeszcze będą nieść radość sobie i światu. I robimy, co można, aby być sobą — zdrowymi, zdolnymi do dawania, do wzrostu miłości.
Bywa, że czyściec kojarzy się nam z więzieniem przez które trzeba przejść, by się dostać do nieba. Bartek bardzo wyraźnie podkreśla tu w ogóle nie ma „kar”. A więc i to spojrzenie jest bez sensu – czyściec nie jest karą; „czyściec” jest tam, gdzie istniejemy my — ludzie nieśmiertelni, których On przyjął do siebie ze względu na swoją miłość i miłosierdzie; On, który rozumie nas dogłębnie, który wie, że Jego miłość nie pozostanie bez odpowiedzi, ale obudzi nas, odrodzi i ogrzeje.
Wiesz, tu w ogóle nie ma „kar”. Bóg daje szansę, daje pomoc i podtrzymanie. Największą naszą tragedią jest świadomość, że nie można cofnąć naszych „żyć”, że się je zmarnowało, a mogło się przynieść Mu chwałę. Ale to jest tragedia niemożności odpłacenia za taką miłość, jaką On nas darzył zawsze; jest to pragnienie wzrostu w nas miłości i każda możliwość takiego rozwoju jest chwytana zachłannie. Chcemy nadrobić wszystkie przewiny i braki.
A więc „czyściec” jest tam, gdzie istniejemy my — ludzie nieśmiertelni, których On przyjął do siebie ze względu na swoją miłość i miłosierdzie; On, który rozumie nas dogłębnie, który wie, że Jego miłość nie pozostanie bez odpowiedzi, ale obudzi nas, odrodzi i ogrzeje. Przyjął nas jak zmarzłe ptaki, które w Jego cieple odtają i jeszcze będą nieść radość sobie i światu. I robimy, co można, aby być sobą — zdrowymi, zdolnymi do dawania, do wzrostu miłości.
Bywa, że czyściec kojarzy się nam z więzieniem przez które trzeba przejść, by się dostać do nieba. Bartek bardzo wyraźnie podkreśla tu w ogóle nie ma „kar”. A więc i to spojrzenie jest bez sensu – czyściec nie jest karą; „czyściec” jest tam, gdzie istniejemy my — ludzie nieśmiertelni, których On przyjął do siebie ze względu na swoją miłość i miłosierdzie; On, który rozumie nas dogłębnie, który wie, że Jego miłość nie pozostanie bez odpowiedzi, ale obudzi nas, odrodzi i ogrzeje.