Jan XXIII
3 III 1968 r. Mówi Matka.
— Chcesz wiedzieć, jak się do mnie zwracać. Mów tak, jak dotychczas, „dzień dobry” lub „witaj”. Tu, u nas nie ma dnia ani nocy, ale to mi nie przeszkadza, a dla ciebie jest normalnym powitaniem.
Tu, u nas, nie ma „autorytetów”, wynoszenia się, pysznienia i niedostępności — odpowiadam na twoje myśli w tej sprawie. Myślałaś, jak zwracać się z prośbą o pomoc np. do papieża Jana XXIII. On już słyszał twoje prośby. Ten, kto ma możność pomagania innym — daną mu przez samego Boga — czyż myślisz, że dobrowolnie odmówi pomocy lub „nie dosłyszy”? Każda myśl, każde westchnienie jest wiadome nam natychmiast i cała możliwa pomoc dawana — wedle waszej możliwości przyjęcia, bezinteresowności, wiary w tę pomoc, no i o ile jest to dobre dla was.
Odczułaś falę miłości, która do ciebie została natychmiast skierowana; to właśnie odpowiedź: chęć przyjścia ci z pomocą, dopomożenia ci, myśl pełna miłości, i jej siłę odczułaś, widziałam.
Kilka razy na swoim głównym blogu pisałem o tym, jak odczuwam to, gdy ktoś się za mnie modli (szczególnie silne to było, gdy modliła się Paulinka – jaka szkoda, że się pogubiła i nie potrafi w pełni wrócić (nie wiem, czy tak jest, ale tak mi się wydaje); Pan cały czas czeka na nią taką, jaką była, a ona nie wierzy w to, że taki powrót jest jeszcze możliwy). Tu mamy opis, jak to wygląda od drugiej strony. A więc zapamietajcie to dobrze – wtedy, gdy czujecie, że ktoś się za was modli, to nie są to żadne przewidzenia – ci, którzy są w niebie, wysyłają falę miłości, a my ją odczuwamy!