
Leszek
Chrystus przychodzi po swoich (3)
Człowiek zrodzony został z miłości i to jest jego właściwy żywioł. Jak ryba z brzegu, gdzie się dusiła długo, wrzucona do wody — tak my, prawie martwi, nieruchomi, bezradni, tu zaczynamy żyć. Wracają nam wszystkie wrodzone cechy duszy — zdolność do miłości, orientacja i sprawność ducha, szybkość pojmowania i zrozumienia — i następuje coraz szybszy i szybszy rozwój, rozkwit jak gdyby. Tylko że u nas nic się nie psuje, nie przekwita, nie ginie.
Jak my żyjemy! Warto wszystko stracić, wszystko oddać, odrzucić, wszystko znieść, by zyskać Jego miłość, a w niej to, co tu odnajdujemy. Czytaj dalej
Chrystus przychodzi po swoich (2)
— Nie rozumiem, dlaczego mówisz o ofierze Marka z życia. Przecież on zmarł śmiercią naturalną 35 lat po wojnie?
— Tu nie chodzi o fakty, a o wybór. Jeśli ktoś się decydował na taki wybór jak my (cichociemni), wybierał konsekwencje. I apostołowie nie wybierali męczeństwa (spod Golgoty uciekli, prócz Jana), lecz decyzja głoszenia prawdy Chrystusowej — pomimo wszystko — zaprowadziła ich do śmierci, której by nie ponieśli żyjąc jak inni.
Nie każda śmierć i nie każda ofiara służy Panu. Miliony ludzi służą siłom zła, ale widzisz, Polska jest w takiej szczęśliwej sytuacji, że życie w niej wedle jej prawdziwych moralnych praw, które mamy w sercach wyryte, jest zgodne z Jego prawami. Tu obowiązkiem było „dać życie za przyjaciół swoich” przez całe pokolenia — a to jest bilet wstępu do Jego Serca, bo jest kontynuacją Jego drogi. Czytaj dalej
Chrystus przychodzi po swoich
12 I 1980 r. Mówi Michał
— Nowiny znasz. Marek jest uratowany. Radujemy się tym wszyscy. Widzisz, on był nie do uratowania — sam nie chciał — aż do ostatniego momentu, ale i tu zwyciężyło miłosierdzie naszego Pana. Jak wiesz, i ja umarłem nagle, ale nie byłem sam. Obecny był Chrystus, władca życia i śmierci, który przeprowadza sam takich, którzy nagle giną, przez próg śmierci. A jeśli On przychodzi po swoich — czyli odkupionych Jego Krwią, należących do Niego z tytułu chrztu — przychodzi Miłość w całej swej mocy. I nawet wtedy, gdy człowiek dla otoczenia wydaje się martwy — nie może ani poruszyć się, ani słowa powiedzieć — może z całego swego serca i woli powiedzieć Miłości: „Tak! Pragnę należeć do Ciebie na zawsze. Ty jesteś Tym, którego szukałem, za którym tęskniłem, którego brak ranił mi serce. Tak! Chcę!” Tak było ze mną. Czytaj dalej
OJCIEC MARTWI SIĘ CÓRKĄ
28 V 1979 r. Mówi ojciec Ludwik.
— Ponieważ idzie do ciebie koleżanka, przekaż jej, że jej zmarły mąż (którego dobrze znałam) jest przy niej stale. Ma prawo do opieki nad nią i nad rodziną, ale martwi się córką, ponieważ nie może do niej dotrzeć; ona go nie słucha.
Prosi, abyś powtórzyła, iż pragnąłby chociaż tego, by wiedziała, że jest przy niej i aby stawiała sobie pytanie: „czy chciałaby, by ojciec był obecny?” lub „czy ojciec to pochwala?” Może wtedy uda mu się zbliżyć do niej bardziej. Czytaj dalej
Do siostry
11 VI 1979 r. Mówi ojciec Ludwik.
— Przekazuję ci prośbę Wiesławy o pocieszenie jej siostry i danie jej nadziei na spotkanie z nimi. Możesz powiedzieć siostrze, że powinna rozmawiać z Wiesią, zwracać się do niej, nie zaś myśleć, że „jej nie ma”, bo to właśnie jest dla niej najboleśniejsze. Wiesława może pomagać siostrze, a najbardziej prosi o zgodę pomiędzy nią a swoim mężem. Obiecuje pomoc i zapewnia, że śmierć miała lekką i będzie o taką prosić dla siostry. Ma przed sobą drogę oczyszczenia i zrozumienia wielu spraw, ale pragnie tego z całego serca i spieszy ku „Światłu”. Spotkała rodzinę i mnóstwo przyjaciół, którzy wspierają ją, zachęcają i proszą za nią. Przed sobą ma perspektywę nieskończonego szczęścia, o którym nie marzyła i nie mogła go sobie wyobrazić „za życia” — dlatego nie tylko „nie żałuje”, lecz nie zamieniłaby swojej sytuacji na żadną inną. Spotkała się z miłością Boga i pragnie na nią odpowiedzieć. Dlatego też, pomimo że bolesny jest osąd własnego życia, a przede wszystkim ran zadanych bliźniemu — wszystkiego, w czym postąpiło się wbrew należnym drugiemu człowiekowi: miłości i szacunkowi, wszystkiego, w czym w życiu rozmijaliśmy się z postawą Chrystusa Pana względem nas — pomimo to żyje w nadziei i usilnie dąży do przygotowania się na spotkanie z Bogiem w Jego domu. Prosi, abyś siostrze to wytłumaczyła. Czytaj dalej
Bóg walczy o szczęście człowieka
Do ostatniej sekundy Bóg walczy o szczęście człowieka, wybierając mu okoliczności śmierci najbardziej sprzyjające, jeśli ten człowiek kiedykolwiek o pomoc i opiekę prosił. Bóg nie zapomina modlitwy dziecka, które potem stało się zbrodniarzem. Przychyla się do próśb ludzkich i pragnie, byśmy jedni za drugich prosili. Szanuje jednak wolność człowieka.
I niebo jest wolne, i czyściec, bo tam panuje wolne i zdecydowane pragnienie, tęsknota i pożądanie Boga, jako wiadomego już i jasnego świadomości ludzkiej źródła i istoty jego szczęścia, do którego człowiek pragnie dotrzeć, odrzucając wszystko, co mu przeszkadza. Czytaj dalej
Modlitwa do Miłosierdzia Bożego (2)
16 IV 1990 r. Drugi dzień Świąt Wielkanocnych. Spotykamy się w kilka osób. Po powrocie z Mszy św. i odmówieniu nowenny do Miłosierdzia Bożego pytamy Pana, czy chce nam coś powiedzieć. Pan mówi:
— Moje kochane dzieci, cieszy Mnie, że podjęliście przygotowania do dnia mojego miłosierdzia. Jest to dzień, który sam wybrałem, aby w roku liturgicznym mojego Kościoła następował w pierwszym dniu świętym po dniu, w którym czcicie pamiątkę mojego Zmartwychwstania. Gdyż po to wybrałem śmierć krzyżową, aby móc do końca istnienia rodzaju ludzkiego wylewać na was nieustannie potoki mojego miłosierdzia (wypływające fala za falą z Serca Pana). Moje przyjście na świat i śmierć za was świadczyły o stosunku Boga do swojego biednego stworzenia, które samo zagubiło się i teraz nie może odnaleźć prostej drogi ku swemu Ojcu. Jak inaczej możecie nazwać postępowanie swego Boga, jeżeli nie miłością miłosierną? Dlatego tak spieszę się w rozdzielaniu wśród was darów mojego miłosierdzia — lecz wedle waszych pragnień i potrzeb (ze zrozumienia: Miłosierdzie Pana trzeba przyjąć świadomie i pragnąć go. Pan zna nasze potrzeby lepiej niż my sami i może nas obdarzać niekoniecznie wedle naszych chęci, lecz według naszych rzeczywistych potrzeb — ale my musimy liczyć na Niego i pragnąć Jego pomocy). Czytaj dalej
Modlitwa do Miłosierdzia Bożego
13 IV 1990 r. Wielki Piątek. Postanawiamy razem z przyjacielem rozpocząć nowennę do Miłosierdzia Bożego, tak żeby skończyć ją przed Niedzielą Przewodnią. Pan mówi wtedy.
— Cieszę się, że od dzisiaj zaczynacie wspólną modlitwę do Miłosierdzia Boga Wszechmogącego — niezmierzonego, niezmożonego, zdolnego wszystko zmienić. Proście o skrócenie dni grozy, o miłosierdzie dla ślepych i nieświadomych, o miłosierdzie dla was samych z powodu waszych wielu i ciężkich grzechów, którymi (wy, Polacy) Mnie ciągle zasmucacie (ze zrozumienia: wstrzymujemy wylew laski i ograniczamy jej działanie w nas, w naszym kraju). Czytaj dalej
Człowiek pozostaje sobą
Jeszcze jaśniej spróbuję ci to wyjaśnić: człowiek umierając przekracza granicę wraz z bagażem zbieranym przez całe życie. Dlatego pozostaje sobą, że niczego nie zapomina — kocha to, co kochał, i pragnie to zatrzymać. Tu następuje konfrontacja w świetle Bożym, ale od stanu duchowego, w którym tu człowiek przybył, zależy, ile zdoła przyjąć i ile zechce odrzucić, aby móc stać się zdolnym do przyjęcia prawdy o sobie i swojej pozycji wobec Boga. Nawet piekło wie o swoim złu.
Świadomość jest tu jasna i bezbłędna, ale odległość człowieka od Boga — różna. Tam gdzie miłość człowieka spotyka się z miłością Stwórcy, nie ma żadnej przegrody — stworzenie znajduje ręce Ojca i wprowadzane jest do Ojczyzny swej z dawna wyczekiwanej i wytęsknionej. Lecz bywa tak (najczęściej), że tysiączne przywiązania i wyobrażenia czynią człowieka niezdolnym do spotkania z Panem, ponieważ Bóg to Miłość, a jej energia przepala to, co ma naturę grzechu, niszczy grzech. Czytaj dalej
Był przy niej Pan (2)
30 V 1979 r. Myślałam, że ja tu jestem sama, a oni wszyscy — tam, i że nie mam sil i czasu, żeby ze wszystkimi rozmawiać.
— Wiemy o tym i nie proponujemy ci współpracy z Wiesławą. Ona będzie wśród swoich przyjaciół i z nimi wspólnie będzie pomagać, ale proś Pana, aby Pan przybliżył chwilę jej wejścia do naszego domu.
— A wy, w niebie, czy nie możecie za nią prosić? Czytaj dalej