Świadkowie Bożego Miłosierdzia

Świadectwo Anny Dąmbskiej

Licznik
kwiecień 2024
P W Ś C P S N
1234567
891011121314
15161718192021
22232425262728
2930  
  • DEON
  • Listy o miłości - PS
- Leszek
Amar Pelos Dois

W tym roku w konkursie piosenki Eurowizji piosenką, która wygrała ten konkurs, była piosenka Luisy Sobral zatytułowana "Amar Pelos Dois", a którą wykonywał jej brat Salvador. Jest to przepiękna piosenka z bardzo ładnym tekstem o miłości. Starałem się możliwie wiernie zachować ten tekst tak, by moja wersja ani na jotę nie zmieniała treści oryginału. I mam nadzieję, że to mi się udało. Ba, nawet dopisywałem własne nuty, byle wyśpiewać ten tekst. Sam nie mam tak wysokiego głosu, jak Salvador Sobral, więc pod tym względem moja wersja może się wydawać absolutnie różna - tu oryginału nawet nie starałem się naśladować. Ale [...]

- Leszek
Jakich słów boi się Maria Kołodziejczyk?

Maria Kołodziejczyk na swoim blogu zamieściła sympatyczny reportaż od oo kamedułów z krakowskich Bielan. Przyznam jednak, że zadziwiły mnie pewne komentarze: Maria Kołodziejczyk5 maja 2017 09:55 Droga Olimpio znasz przecież moje zdanie jeśli chodzi o sprawy teologiczne.Zgadzam się z Tobą w 100%. Nie chciałam jednak w tym poście zamieszczać kwestii dogmatycznych i rozwijać tematu życia klasztornego. Myślę, że jest dość szerokie pojęcie i warto o nim wspomnieć w odrębnym poście.Tak jak napisałaś - człowiek nie jest przecież machiną, która np. je na zawołanie, modli się na zawołanie itp.Prawdziwe chrześcijaństwo nie powinno polegać na wykluczaniu się z życia społecznego, lecz powinno [...]

Mama Anny

Prawa fizyczne a prawa duchowe

20 IV 1969 r. Mówi Matka.

— Czas to jest stan, w którym żyjecie wy. My nie podlegamy mu. Po prostu tu są inne prawa. Nie ma dnia i nocy, pór roku, cykliczności, przemian w przyrodzie, a więc i starzenia się, a także konieczności podlegania kolejności przebiegu zdarzeń według czasu — jednego za drugim. Nie zdajesz sobie może sprawy, ale to wszystko jest dlatego takie, że podlega prawu grawitacji ogólnie mówiąc; tu go nie ma. Prawa dla nas są — duchowe, dla was — związane z ruchem w przestrzeni. Dlatego trudno nam porozumieć się ze sobą. Z tym że nam jest łatwo żyć — tu, a to dlatego, że w zasadzie prawa Boże dla duchów nie związanych z „materią” są wolnością, swobodą wobec naszych praw „ziemskich”. A wy nie możecie wyjść poza granice praw, w których żyjecie. Umysł ludzki jest do nich przystosowany. Można mówić o czwartym, piątym czy dziesiątym „wymiarze”, ale to tylko spekulacje, gdyż trudno sobie wyobrazić istnienie w ogóle poza „wymiarami” — a tak jest.
(…)
On udziela nam zrozumienia wedle naszej miłości, ale i naszych możliwości, które nie są „bezgraniczne”. Bezgraniczny jest Bóg!
(…)
Wszystko dzieje się w Nim, z Nim, przez Niego i dla Niego, tak jak On jest cały Miłością — dla nas, nie dla siebie.
Nasze królestwo, czyli Jego królestwo, jest „nie z tego świata”, nie łączy nas żadne „prawo fizyczne”, a tylko i jedynie prawo miłości. Miłość dąży do rozszerzania się, udzielania, wymiany — w miarę jak tu królestwo Jego rośnie (w nas), a u was rozwija się tęsknota za Nim. Może prawidłowiej — w miarę jak nas, ludzi przybywa w Jego królestwie, nasza miłość w większym „napięciu” działa na was i udziela się, gdy znajdzie się odzew. Ale nasza miłość jest zawsze Jego i z Niego. Poza Bogiem nie ma miłości. Tylko On!!!

0 ufności Bogu [2]

Dalsza część wypowiedzi mamy Anny:

Mówiłam o trudności zdobycia się na całkowite zaufanie ze względu na liczne rozczarowania.
— Nie, przy pełnym zaufaniu zrzucasz z siebie całą odpowiedzialność i niepokój, przerzucasz je jak gdyby na drugą Osobę i sama nie przejmujesz się niczym. Spróbuj jednak, a jeżeli nie możesz ciągle, to ponawiaj swoje oddanie się Bogu. Mów częściej: „Jezu, ufam Tobie!”, staraj się pamiętać, żeś zaufała i nie myśleć o tych sprawach, które powierzyłaś w Jego ręce, z pełnym przekonaniem, że On wie, pamięta i rozwiąże je sam. W ten sposób wszelkie próby przestaną być groźne, stracą swoją podstawę, którą jest sprawdzenie, czy i o ile ufasz. Pamiętaj, że Bóg odpłaca za zaufanie — zaufaniem swoim. On gotów jest powierzyć ci wszystkie swoje skarby, bez ograniczenia — dać ci je w ręce, abyś ty rozdawała komu i ile chcesz. …
Mów, córeczko, do Jezusa często w ciągu dnia, kiedy tylko sobie o Nim przypomnisz. Zwracaj się do Niego po radę i pomoc, w strapieniu — o pociechę, w rozterce — o jasność myśli, w kłopotach — o rozwiązanie ich. Przedstawiaj swoje plany, proś o decyzję, o wyjaśnienie, o przyspieszenie (tak!), ale nie żądaj. To On, nie ty, wie, co i kiedy jest najlepsze.

Jakże często niby powierzamy jakieś sprawy Chrystusowi, ale z drugiej strony chcielibyśmy zachować kontrolę nad wydarzeniami. A to się tak nie da – jeśli rzeczywiście Jemu oddajemy nasze sprawy, to nie mamy żadnej kontroli. Żadnej..

0 ufności Bogu

15 IX 1967 r. Mówi Matka.

Dookoła ciebie odbywa się nie kończąca się nigdy walka o zdobywanie dóbr. Nie bierzesz w niej udziału, poza koniecznymi do życia, bo nie wydają ci się godne starania, a tym bardziej — walki. Ale o to, co najbardziej jest godne zdobycia, też nie zabiegasz zbyt usilnie. Córeczko, wiem, że czujesz się ogromnie osamotniona, że nie widzisz, aby ktokolwiek w twoim otoczeniu dążył do tego celu co ty, a tym bardziej tą samą drogą, ale rozumiesz dobrze, że to w niczym nie umniejsza wartości twojego celu. On jest wart nieskończonego wysiłku, na który nikt na świecie zdobyć by się nie mógł… () …nikt z nas nie może o własnych, skończonych siłach zdobyć tego, co nieskończone. Dlatego Jezus całą swoją bezgraniczną miłosierną miłością „służy” nam — oddaje ją nam do dyspozycji za pragnienie, za chęć, za zaufanie do Niego. Tak bardzo mało!
Córeczko, czy tak trudno naprawdę zdobyć ci się na zaufanie do Tego, który cię stworzył, otoczył miłością, prowadzi cię i strzeże, bez którego opieki zginęłabyś już tysiąc razy, a bez którego miłosierdzia nie mogłabyś kroku zrobić ku Niemu. Przepaść pomiędzy skończonym a Nieskończonym On zasypał sam! Niemożliwe stało się możliwym poprzez Jego miłość ku nam — nie odwzajemnioną nigdy w pełni, pogardzaną, odtrącaną.

DROGI DO BOGA SĄ RÓŻNE [2]

Dalsza część wypowiedzi mamy Anny:

Nie po znajomości ilości dzieł poznasz, kto jest na Jego drodze, a po stopniu miłości, jaką daje z siebie innym w Jego imię. Ilość wiedzy, to tylko pojemność aparatu mózgowego — pojemność, którą On przyznaje; nic tu własnego nie ma. Często nawet uczenie się nie jest szukaniem Boga, lecz pychą rozumu ludzkiego, i człowiek staje się przekupniem kramarzącym Jego darami na własną korzyść (niezależnie od wyznania). Patrz na Chrystusa, On nikogo nie oceniał, nie było dla Niego jakichkolwiek podziałów na mądrych i głupich, bogatych i biednych, cudzoziemców i Żydów, grzeszników i tych „czystych”. Czego On znieść nie mógł, to właśnie przyznawania sobie specjalnych praw i przywilejów, a nawet „łaski Bożej” przez faryzeuszy czy saduceuszy…

DROGI DO BOGA SĄ RÓŻNE

11 IX 1967 r. Mówi Matka.

Nie wątp w naszą zdolność zrozumienia praw Bożych. Tu się je widzi, a nie domyśla się. Wierność Kościołowi Chrystusowemu to wierność miłości do Boga i w Bogu — do wszystkiego, co cię otacza: przyrody, ludzi i nas — całego twojego „domu”. Wszystkich nas, i „złych” i „dobrych”, bo nigdy nie wiesz, kogo Bóg jak ocenia. Jego miłość do wszystkich ludzi jest nieskończona i niejeden niewierzący obudził się w Jego ramionach, a niejeden „wierny”, niezdolny do pokochania odmienności w swoich bliźnich i potępiający gorliwie wszelkie różne od swojej, „prawdziwej”, drogi poszukiwania Pana, widzi ze zdumieniem, że oni są Mu bliżsi — bo bardziej Jego lub Jego dzieci kochali.

Chrystus podzielił się z nami możnością ofiary 4

I ostatni już fragment, który potwierdza moje wcześniejsze domysły:

Teraz wiem, że poznałaś go na tyle w życiu, aby móc chcieć z nim współpracować teraz. Na pomoc tam było już za późno, o całe lata! Chodziło o ratunek ostateczny, bo to się już ważyło. Bartek był obezwładniony, związany, omotany, ale ponieważ była w nim nadal wielka żywa miłość, gotowość w każdej chwili do nowej ofiary, ponieważ kochali go tu i za niego oddali Bogu życie i zdrowie, cierpienia i śmierć i ponieważ Bóg jest Miłością, kocha nas bezgranicznie i rozumie do dna —jest tutaj! Jest kochany, otoczony bliskimi i otrzymał możność takiej pracy. Właśnie dlatego.

Człowiek może opaść kompletnie z sił i oddać się we władanie szatana (choć bez fanfar i podpisywania cyrografu); jednak to nie oznacza ostatecznego potępienia –
człowiek otoczony miłością i sam tęskniący za miłością w spotkaniu z Bogiem, który jest Miłością, ostatecznie wybierze Miłość.

Chrystus podzielił się z nami możnością ofiary 3

Dalsza część wypowiedzi mamy Anny. Mama Anny mówi tu o okresie, w którym Bartek jeszcze żył, a jedyną osobą, która go nie odrzuciła, była Anna.

Cieszę się, żeś zrozumiała, jaki ciężar dźwigał Bartek, że cię to nie odrzuciło od niego, a przeciwnie, tak bardzo zaczęłaś mu pomagać. Tak trzeba. Widzisz, „ciężary” pozostają na ziemi, ale wstyd z ugięcia się pod nimi trwa nadal. Bartek nie wie, nie rozumie tego, że ciężar, który dźwigał był ponad jego siły. Nie rozumie, bo nie wie ile, a właściwie jak mało miał już sił. Gdyby mu inni nie dorzucali, a pomogli, mógłby się podnieść. Widzisz, Bartek nie znalazł Szymona Cyrenejczyka, nie spotkał w życiu bliźniego (poza matką, która niosła wszystko, co mogła, ale nie była w stanie zdjąć wszystkiego). Dlatego dla Bartka miłosierdzie Jezusa było czymś „nie do zniesienia”, czymś za wielkim, za dobrym! A przecież takiego właśnie potrzebował po życiu, w którym nie było dla niego nawet najmniejszego. Chrystus Go znał i rozumiał. Wynagradza mu brak miłości, brak miłosierdzia, brak, jaki Bartkowi „okazywali” jego „bliźni” — takie same dzieci Boże, ci, na których Jezus liczył (byli przecież nawet chrześcijanami). Jeśli człowiek bliźniemu (którego głód zna) nie daje chleba, to daje mu nie „nic”, lecz kamień.
Widzisz, Bóg uzupełnia ze swego nieskończonego miłosierdzia głód dobra, jeżeli spotkało to w życiu któreś z Jego dzieci (zawsze z winy innych). Bartek był „zagłodzony” tak, że nie czuł już tego potwornego głodu, potrzeby miłości, dobroci i miłosierdzia. Był „skamieniały”. Ale już taje…


Myślę, że ten tekst nie wymaga komentarza – warto go jednak przeczytać kilka razy. Zwracam jedynie uwagę, że przyjęło się uważać, iż Pan nikogo nie obdarza ciężarami ponad jego siły; myślę, że tu nie ma sprzeczności – Bartek w odpowiednim momencie nie wykonał tego właściwego kroku i opisywany okres, to już konsekwencja tamtego kroku. Ale proszę zauważyć, jak Bóg pokierował jego dalszymi losami, by ten fałszywy krok nie zaważył na wieczności.

Chrystus podzielił się z nami możnością ofiary 2

Dalsza część tej samej wypowiedzi mamy Anny:

„Nie ma większej miłości, jak oddać życie za przyjaciół swoich” — i to dzieje się ciągle. Wiesz, że matka Bartka okupiła jego „uratowanie” ostateczne, a brat — nie raz —jego życie; ale dlatego też są tutaj wszyscy razem. Nie tylko dlatego, ale każda miłość większa niż miłość siebie podnosi i zbliża człowieka do Boga. Wiesz, że królestwo Jego miłości obejmuje i was i nas — wszystkich, którzy kochamy Go, tu i u was na ziemi. Tylko wy kochacie go często przez zasłony, a my wprost. Mówiłam ci, że i „zasłony” dał nam On — z miłości, aby wam — w materii łatwiej było pokochać Jego — niematerialnego. Najbliższą Mu „zasłoną” jesteście wy sami, dlatego ilekroć ktoś z was osłania — sobą, podnosi ciężar drugiego człowieka, zbliża się sam i zbliża tego drugiego ku Jezusowi. „Jedni drugich ciężary noście” — to jest to!

 

Może tylko o tym, jak ja rozumiem „zasłony”. Otóż w naszym świecie najlepszą szkołą miłości jest miłość do drugiego człowieka. Zwracam jednak uwagę na to że ta wypowiedź jest wyostrzona dla lepszego zrozumienia istoty rzeczy, ale przez to nie jest zbyt prezycyjna – przecież po tamtej stronie ludzie nadal kochają innych, dokładnie tak samo, jak tu; a my tu też możemy wprost kochać Chrystusa. W takim wyostrzeniu chodzi, jak sądzę o podkreślenie, że choć miłość jest jedna, to tu łatwiej nam ją realizować poprzez miłość do drugiego człowieka, a tam nikt już nie ma wątpliwości, że najważniejsza jest miłość do samego Boga i od Niego płynie wszelka miłość.

Chrystus podzielił się z nami możnością ofiary 1

To mówi matka Anny:

Widzisz, tak jest w naszym królestwie, w królestwie miłości. Bierzemy z Niego przykład. Chrystus, nasz Pan, Brat, Zbawca i Ojciec, nasz najbliższy Przyjaciel miał moc osłonięcia nas wszystkich — odkupienia — ale i nam dał te możliwości. Podzielił się z nami swoją najcudowniejszą bronią — możnością ofiary. Ty rozumiesz, że można za kogoś ofiarować życie, ale nie wiesz, że można wszystko — można odrobić, naprawić, odcierpieć, przejąć na siebie to, czego ktoś inny dźwigać już nie miał sił. Na „ziemi” nie tylko jedni na drugich ciężary zrzucają, również można je z innych zdjąć.

Jeszcze raz powtórzę Ty rozumiesz, że można za kogoś ofiarować życie, ale nie wiesz, że można wszystko — można odrobić, naprawić, odcierpieć, przejąć na siebie to, czego ktoś inny dźwigać już nie miał sił. Czy to nie jest cudowne?

 

W królestwie miłości

Przypominam, że p tamtej stronie życia gdy ktoś mówi o Chrystusie, mówi po prostu On.

26 V 1968 r. Mówi Matka.
— Cieszymy się bardzo z matką Bartka i jego bratem z waszego szybkiego zżywania się. Ty nie wiesz, dlaczego go tak dobrze rozumiesz, a on tak samo. Pytał nas o to po wczorajszej rozmowie z tobą. A to takie proste: macie razem współpracować, bo tak On sobie życzy. On wam chciał dać to szczęście, ten niezwykły dar, z którego tak mało zdajesz sobie sprawę. On was widział w tej pracy, zanim urodziliście się; znał was i rozumiał oboje. Każde z was uzupełnia cechy drugiego, ale jednocześnie macie dużo cech wspólnych, podobieństwo psychiki, braterstwo jak gdyby — bez niego nic by z waszej współpracy nie wyszło. Bartek dał do niej bardzo duży wkład cierpienia, pragnienia służenia, działania. Ty też, ale inaczej — cierpieniem czekania, odrzucenia, niepotrzebności; wiem to teraz i rozumiem, jak było dla ciebie ciężkie (do tego stopnia, że pomimo półtora roku naszej pracy jeszcze się od niego nie uwolniłaś). Teraz jednak rozumiesz, czym jest ta współpraca i chętnie „przygarniasz” ludzi (z obu światów).