Świętych obcowanie (1)
Wypowiedź mamy Anny:
Nade wszystko zwróciłbym uwagę na to zdanie Ale nie wszyscy jesteśmy jednakowo „oczyszczeni”, jednakowo „święci”, czyli nie w każdym z nas jest jednakowa siła miłości Boga. Innymi słowy każdemu, kto przekroczy ten próg potrzebne jest oczyszczenie (co najwyżej nielicznym nie jest potrzebne). Zwróćmy przy tym uwagę na to, iż miłość do Niego w pełni tej miłości nas wzrasta nieustannie i temu wzrastaniu nie ma końca – widzimy więc po co to oczyszczenie będzie potrzebne. Skądinąd możemy się domyślać, że dopiero przy pełni tej miłości będzie możliwe to, co mama Anny w poprzednim fragmencie wskazywała na niemożliwe, jako że więcej nie moglibyśmy znieść w tej chwili.
Widzimy więc wyraźnie cel tego oczyszczania. Zwróćmy teraz uwagę, w jaki sposób to oczyszczanie się osiąga: właśnie dlatego On daje nam te możliwości pomagania wam, aby nam dać pole działania, na którym możemy wykazać twórczością, działaniem siłę swojej miłości, a także naprawić swoje błędy, tam gdzie one miały miejsce.
Innymi słowy tylko poprzez czynną miłość wobec drugiego człowieka możemy wzrastać w naszej miłości do Boga.
Tym razem mama Anny mówi Według nas to jest „niebo”, bo On jest z nami, a my żyjemy w Nim; jednak od razu jednym tchem dodaje ale to jest nadal doskonalenie się, oczyszczanie, wzrost poznania, mądrości, a przede wszystkim rozwijanie miłości.
A więc znowu godzi katolików i protestantów – używa określenia, jakiego w tym wypadku używają protestanci, ale opisuje to, co u katolików nazywane jest czyśćcem.
W królestwie Chrystusa
— Pytasz, czy my jesteśmy w niebie. „W domu Ojca mego jest mieszkań wiele”. Żyjemy w jednym z nich, w tym, w którym szczęście nasze jest najpełniejsze. Ale to nie jest zamknięcie, „więzienie”, to własny wybór, a dostęp otwarty jest zawsze i wszędzie. Ale niebo to nie miejsce, to stan szczęścia, i zapewniam cię, że więcej nie moglibyśmy znieść w tej chwili, choć wiemy, że otwarta jest przed nami nieskończoność i wieczność.
Zwracam uwagę na dwie rzeczy – po pierwsze na to, że niebo to stan, a nie miejsce; dusze są całkowicie swobodne w sensie wyboru miejsca. Gdzie by jednak nie były, są „W domu Ojca mego…”.
I druga szalenie ważna sprawa „i zapewniam cię, że więcej nie moglibyśmy znieść w tej chwili, choć wiemy, że otwarta jest przed nami nieskończoność i wieczność.„ Czy nie ma tu przypadkiem tego, o czym od zawsze pisałem, porównując to, co by się z nami stało, z wypaleniem przez ogień wokół jakiegoś wtrącenia?
Co charakterystyczne matka Anny ani nie potwierdziła, że to jest niebo, ani temu nie zaprzeczyła – wyraźnie nie chciała opowiadać się po żadnej ze stron sporu katolicko-protestanckiego (ten spór, to jedynie spór o terminy, a nie o to, co nas czeka po śmierci).
Świadectwo Anny Dąmbskiej
Książka niniejsza zawiera fragmenty rozmów ze zmarłymi i ich świadectw dotyczących śmierci, spotkania z Bogiem i życia z Nim. Zapisywałam te rozmowy od 1966 r. Początkowo były to głównie rozmowy z moją Matką.
(…)
Jeszcze za życia mojej Matki nasz wspólny przyjaciel, starszy ksiądz (obdarzony darem jasnowidzenia, z czym się starannie ukrywał), zapytał mnie, czy nigdy nie próbowałam pisać „nie myśląc o niczym”, tj. próbując wyłączyć swoje myśli i oddając ten czas Bogu. Zapytałam wtedy: „Po co?” Przypomniałam sobie to wydarzenie pół roku po śmierci Matki. Siadłam przy biurku, wzięłam ołówek i oparłam na odwrocie jakiegoś druku — myśląc o Matce. Wtedy po raz pierwszy Matka powiedziała mi, że żyje, że jest bezgranicznie szczęśliwa i że nieustannie za mnie prosi. Przerwałam, myśląc, że trzeba iść do psychiatry…
Po paru miesiącach spróbowałam ponownie rozmawiać. Po kilku „rozmowach” napisałam do tego kapłana prosząc o rozeznanie, czy jest to moja autosugestia, czy mówi do mnie moja Matka, czy też jest to dzieło złego ducha. Przyjechał z drugiego końca Polski. Po długiej (kilkugodzinnej) modlitwie powiedział: „To jest twoja Matka. Możesz być zupełnie spokojna, nie obawiaj się rozmawiać z nią. Ona cię bardzo kocha”.
I tak to się zaczęło.
Sam nie przeczytałem jeszcze całego świadectwa (jestem ledwie u początku), ale czytając i napotykając na wiele myśli, które sam wam sprzedawałem na swoim blogu nie mając dla nich żadnego oparcia – ot, po prostu wiedziałem, że tak jest, uznałem, że warto jest z wami dzielić się tą lekturą. I dlatego założyłem odrębny blog, w którym będę wybierał dla was najlepsze kąski i do których z rzadka będę dopisywał swój własny komentarz. Każdy post będzie posiadał tytuł zaczerpnięty wprost ze świadectwa (czasami będzie kilka postów do jednego podrozdziału, wtedy będę je dodatkowo numerował).
Lojalnie jednak uprzedzam, że książka utraciła imprimatur. Myślę jednak, że w tym też był zamysł Boży – nie mogąc wydawać tej książki po śmierci autorki Wydawnictwo WAM udostępniło ją do darmowego upowszechniania.