Świadkowie Bożego Miłosierdzia

Świadectwo Anny Dąmbskiej

Licznik
maj 2024
P W Ś C P S N
 12345
6789101112
13141516171819
20212223242526
2728293031  
  • DEON
  • Listy o miłości - PS
- Leszek
Amar Pelos Dois

W tym roku w konkursie piosenki Eurowizji piosenką, która wygrała ten konkurs, była piosenka Luisy Sobral zatytułowana "Amar Pelos Dois", a którą wykonywał jej brat Salvador. Jest to przepiękna piosenka z bardzo ładnym tekstem o miłości. Starałem się możliwie wiernie zachować ten tekst tak, by moja wersja ani na jotę nie zmieniała treści oryginału. I mam nadzieję, że to mi się udało. Ba, nawet dopisywałem własne nuty, byle wyśpiewać ten tekst. Sam nie mam tak wysokiego głosu, jak Salvador Sobral, więc pod tym względem moja wersja może się wydawać absolutnie różna - tu oryginału nawet nie starałem się naśladować. Ale [...]

- Leszek
Jakich słów boi się Maria Kołodziejczyk?

Maria Kołodziejczyk na swoim blogu zamieściła sympatyczny reportaż od oo kamedułów z krakowskich Bielan. Przyznam jednak, że zadziwiły mnie pewne komentarze: Maria Kołodziejczyk5 maja 2017 09:55 Droga Olimpio znasz przecież moje zdanie jeśli chodzi o sprawy teologiczne.Zgadzam się z Tobą w 100%. Nie chciałam jednak w tym poście zamieszczać kwestii dogmatycznych i rozwijać tematu życia klasztornego. Myślę, że jest dość szerokie pojęcie i warto o nim wspomnieć w odrębnym poście.Tak jak napisałaś - człowiek nie jest przecież machiną, która np. je na zawołanie, modli się na zawołanie itp.Prawdziwe chrześcijaństwo nie powinno polegać na wykluczaniu się z życia społecznego, lecz powinno [...]

Leszek

O śmierci (2)

A samobójstwo?

Samobójstwo jest przeciwstawieniem się (woli Boga), samowolnym dysponowaniem nie swoją własnością, i jako takie musi przynieść złe skutki dla danego człowieka.

Wracając do śmierci; jest ona zakończeniem egzaminu, a tylko egzaminujący wie, kiedy przestać pytać. Nasz „egzaminator” jest naszym Ojcem, Bratem i Przyjacielem. Zna nas i rozumie. Sam dał nam dla nas wybrane warunki, dlatego On wie, czego się po nas spodziewać. Nie należy się lękać. Ale jeśli człowiek „za życia” zrozumie, kim jest Chrystus — pokocha Go. Im więcej zrozumie, tym bardziej kocha. A dla kochającego nie istnieje strach —jest spotkanie się z Miłością. Szczęście, niewyobrażalne szczęście! Czytaj dalej

O śmierci

Widzicie, najważniejszą rzeczą jest nie sama chwila śmierci — która może być jednym momentem, jak u mnie, i później nie pamięta się go w ogóle — a przygotowanie człowieka do śmierci, jego dojrzałość, można powiedzieć gotowość. Natomiast w braku dojrzałości mieści się zarówno strach przed śmiercią, uleganie panice przed utratą ciała, zwierzęce pragnienie zatrzymania go — wtedy ciało stawia opór, bo człowiek zjednoczony z nim broni się przed zagładą, unicestwieniem, jak sądzi — broni się także świadomość człowieka. Człowiek boi się nieznanego, boi się też odpowiedzialności, spojrzenia prawdzie w oczy, spotkania ze sprawiedliwością, o ile szerzył zło.

Trzeba rozumieć nasz świat, swoją nieśmiertelność, swoją prawdziwą osobę — byt duchowy nie podlegający prawom materii, stosującym się jedynie do materii — rozumieć swoją niezależność od ciała. Poznali to ludzie, którzy w okresie wojny przeszli przez śledztwa, więzienia i obozy przezwyciężywszy wymagania „ciała”, i ci nas łatwo zrozumieją, tak jak i wszyscy naprawdę wierzący. Kościół uczy nas prawdy, tłumaczy, przygotowuje; trzeba przyjąć prawdę. A ponadto trzeba po prostu żyć tak, jakby się miało umrzeć w każdej chwili — nie myśleć o tym, oddać swoje życie i śmierć w ręce Jezusa Chrystusa. Ja tak zrobiłam. Czyż On może zawieść czyjeś zaufanie?

Od urodzenia wiemy, że umrzeć musimy, a skoro nie rządziliśmy swoim urodzeniem się, nie możemy rządzić własną śmiercią.

To Pan zachował sobie prawo decydowania o naszym życiu – zarówno o naszym poczęciu, jak i o tym, kiedy przejdziemy na tamtą stronę. My powinniśmy być po prostu na to gotowi.

MARIANNA

9 XI 1969 r. Mówi Matka po otrzymaniu wiadomości o śmierci znajomej.

O rodzinie i znajomych, tj. bliskich, wiemy, gdy mają tu przyjść i spotykają się zawsze z nami, o ile w ogóle zostaną dopuszczeni do naszego Życia. Ale, córeczko, znając dobroć i miłosierdzie Chrystusa, czyż można w to wątpić? Marianna jest szczęśliwa, że już „ma to poza sobą”; jest z mężem i rodziną. Przeżywa ogromnie spotkanie z całą rodziną. Na pogrzebie będzie obecna. Śmierć na serce jest tak łagodna, można powiedzieć naturalna, że takiej można życzyć każdemu; to przejście, którego się nie zauważa (fizycznie).

Zwrócę uwagę na drobiazg: Na pogrzebie będzie obecna. Na pogrzebie prawdziwie żegnamy się z tymi, którzy przeszli już na drugą stronę życia.

O CIOCI ALI (2)

Przypominam, że to mówi mama Anny – zaczęła od wspomnienia przyjęcia swojej stryjecznej siostry, a teraz przechodzi do uogólnień.

Jak myślisz, czy ktoś w takiej chwili ma ochotę zajmować się sprawami pogrzebu, oglądać swoje ciało, wszystkie zabiegi, ceremonie urzędowe? Jeżeli coś odciąga i mąci radość, to rozpacz i ból żyjących. Trzeba wtedy pamiętać, że dla zmarłego — to święto, nowy świat, świadomość własnej nieśmiertelności i niezniszczalności.

Przecież nie dla każdego? Czytaj dalej

O CIOCI ALI

2728 VII 1967. Mówi Matka o swojej stryjecznej siostrze i najbliższej przyjaciółce. Obie pochodziły z rodzin katolickich, pielęgnujących wszelkie tradycje narodowe i religijne, ale praktycznie obojętnych religijnie, jak cała prawie inteligencja polska z przełomu XIX i XX wieku. Matka i ciotka jako pierwsze w rodzinie zaczęły szukać zbliżenia do Boga (starsza siostra Aliny, Jadwiga, dołączyła do nich później). W nawróceniu pomógł im ks. Detkens. Ciocia Ala była bardzo piękna. Życie miała wyjątkowo ciężkie, ale miała w sobie ogromny spokój i radość wewnętrzną. Każdy w chwilach ciężkich szukał u niej oparcia. Moja Matka (która własnych zalet w ogóle nie zauważała) uwielbiała ją. Ciotka zmarła nagle na serce, podczas pobytu w szpitalu. Czytaj dalej

Liczy się tylko wasza dobrowolna decyzja

Tak bardzo pragnęłam, aby moja wnuczka zwróciła się ku Bogu i to tak, jak wierzę, że potrafi: poważnie i wytrwale. Ona ma duże zdolności organizacyjne, będzie mogła wiele pomóc ludziom i ja jej w tym pomogę. Widzę jej rolę w pełnieniu czynnej służby charytatywnej, z pełną odpowiedzialnością i ofiarnie. A wtedy wejdzie na tę drogę, na której pragnął ją mieć Pan nasz, Jezus, i wtedy sama osiągnie satysfakcję, radość i poczucie swojej użyteczności. Tak bym tego dla niej chciała.

Wiesz, że tu martwi nas najbardziej to, że większość ludzi mija się ze swoim powołaniem i nie osiąga przez to pełnego rozwoju swojej ludzkiej osobowości w godności i chwale dziecka Bożego. Tak byśmy chcieli wam o tym mówić, wskazywać drogę, przekonywać, ale liczy się tylko wasza dobrowolna decyzja, wasza prawdziwa chęć służenia sobą Bogu. Czytaj dalej

Msza za pomordowanych

5 IV 1989 r. Była Msza św. w kościele garnizonowym na Długiej za polskich oficerów wymordowanych w Katyniu i w innych obozach. Kapelani wojskowi przywieźli urny z ziemią z Katynia. Msza była transmitowana przez Polskie Radio. Mówi Bartek.

Pytasz, czy uczestniczyliśmy w Ofierze Chrystusa, Pana naszego, za tych, których wymordowano w Katyniu. Przede wszystkim uczestniczyli oni sami, a razem z nimi wszyscy wymordowani w łagrach, kopalniach i na zesłaniu w Rosji od dwustu lat. Wraz z nimi Wspólnota Polska, Maryja, nasza Królowa, i Jezus, Zbawiciel nasz. Z nimi zaś, co oczywiste, całe niebo. Ci, za których składano ofiarę Ciała i Krwi Pana, włączali w nią ofiarę swojej krwi i życia błagając za was — Polskę obecnie żyjącą — prosząc też wraz z przebaczeniem własnych krzywd o miłosierdzie nad Rosją i o jej nawrócenie. Czytaj dalej

Przebaczenie bliźnim może być naszym największym darem dla Pana

29 XII 1984 r. Na święta Bożego Narodzenia przyjechała wnuczka cioci Jadwigi wraz ze swoją rodziną. Zapytałam ciocię, która ją wychowywała, czy nie chciałaby jej czegoś przekazać od siebie. Mówi ciocia Jadwiga.

Ci, którzy wiele przecierpieli, mogą w tym, czego sami zaznali — i co złączyli z cierpieniem naszego Pana (bo ono ma nieustającą, wciąż działającą moc zbawczą) — pomagać, wstawiać się i dawać ulgę, a nawet wyprosić darowanie cierpienia.

Moją nieustającą troską jest Iwona (córka), ale ją oddałam całkowicie miłosierdziu Pana, natomiast martwi mnie stosunek Marysi (wnuczki) do niej. Chodzi mi o Marysię, bo póki ma w sobie żal i niechęć do matki, poty trudno jej będzie zbliżyć się ku Panu. Te uczucia — nie mówiąc już o odrazie, niechęci i o nienawiści — skutecznie hamują nasz rozwój duchowy. Powiedz, że proszę ją z całego serca, ze względu na jej dobro (i ze względu na mnie, jeśli naprawdę mnie kocha), niech daruje matce, że jest taka, jaka jest, i niech to przebaczenie oddaje Panu Jezusowi jako swój największy dar dla Niego. On nam tyle i zawsze przebacza, a przecież wciąż Go obrażamy. Nie chodzi o emocje, bo to jest bardzo trudne, ale o każdorazowy akt darowania win, gdy znowu powróci żal. To jest naprawdę największy dowód miłości, jaki Marysia może ofiarować, a jeśli tak uczyni, będzie wolna od obciążeń ze strony matki. Dalej już Chrystus Pan ją poprowadzi i dopomoże jej. Może też wtedy i Iwonie otworzą się oczy na to, jak postępuje. Serdecznie proszę, przekaż jej to i powiedz, że to jest mój największy ból — to, że Marysia żywi wciąż żal i niechęć. (…) Czytaj dalej

O małżeństwie

2512 VI 1979 r. Mówi ojciec Ludwik.

Ślub chrześcijański jest przysięgą złożoną dobrowolnie wobec Boga, aby para przezeń pobłogosławiona stała się zaczynem nowego życia we wspólnocie. Wspólnota rozbita przestaje być wspólnotą — działanie Boże zostaje w tym miejscu „zawieszone”, ograniczone jak gdyby i sakramentalna jego moc odrzucona przez ludzi, którzy najpierw o tę moc prosili. Wobec Pana jest to odrzucenie Jego wspaniałego daru, mającego łączyć tę nową komórkę z Nim, a ponieważ sakrament małżeństwa jest dany dla wspólnoty dwojga ludzi po to, by ją uświęcać i coraz silniej związaną poddawać działaniu oczyszczającemu i doskonalącemu w Kościele Bożym, gdzie ma rozrastać się i owocować w zdrowiu i miłości wzajemnej, dlatego wspólnota ta rozbita na odśrodkowo i samodzielnie działające cząstki pozostawia je uboższe, niż były przedtem (przed przyjęciem sakramentu). Czytaj dalej

O zabijaniu dzieci nie narodzonych

27 X 1974 r. Mówi ojciec Ludwik.

Zabijanie dzieci nie urodzonych, ale poczętych jest zbrodnią wyjątkowo ohydną w oczach Boga, lecz ma na usprawiedliwienie (w Jego oczach) głęboką ciemnotę ludzką, nie rozumiejącą, że zabija coś, czego nie widzi, co wydaje się własnością organizmu dzieciobójczyni, a nie odrębną istotą ludzką złożoną jej w opiekę przez Boga. Ludzie nie rozumieją wspaniałomyślności Bożej i Jego aktu zaufania do człowieka, któremu powierza opiekę nad następnym pokoleniem ludzkim. Winne temu jest jednostronnie biologiczne i materialistyczne rozumienie świata, a w tym życia na ziemi (w nim i człowieka). Nie rozumie się, że człowiek jest przypadkiem wyjątkowym, następuje tu bowiem połączenie dwóch światów, że ludzie są bytami duchowymi, istotami żyjącymi w świecie ducha: kiełkującymi na ziemi, czerpiącymi soki żywotne i oddającymi je po śmierci — materii, czyli rozwijającymi się na podłożu materialnym, ale nie będącymi sami w sobie materią. (Podobnie nie można utożsamiać bakterii z pożywką, na której rosną i rozmnażają się; pomimo że w tym są uzależnione od niej, nikt nie nazwie ich jednym z nią). Czytaj dalej