Archiwa miesięczne: kwiecień 2019
Bóg walczy o szczęście człowieka
Do ostatniej sekundy Bóg walczy o szczęście człowieka, wybierając mu okoliczności śmierci najbardziej sprzyjające, jeśli ten człowiek kiedykolwiek o pomoc i opiekę prosił. Bóg nie zapomina modlitwy dziecka, które potem stało się zbrodniarzem. Przychyla się do próśb ludzkich i pragnie, byśmy jedni za drugich prosili. Szanuje jednak wolność człowieka.
I niebo jest wolne, i czyściec, bo tam panuje wolne i zdecydowane pragnienie, tęsknota i pożądanie Boga, jako wiadomego już i jasnego świadomości ludzkiej źródła i istoty jego szczęścia, do którego człowiek pragnie dotrzeć, odrzucając wszystko, co mu przeszkadza. Czytaj dalej
Modlitwa do Miłosierdzia Bożego (2)
16 IV 1990 r. Drugi dzień Świąt Wielkanocnych. Spotykamy się w kilka osób. Po powrocie z Mszy św. i odmówieniu nowenny do Miłosierdzia Bożego pytamy Pana, czy chce nam coś powiedzieć. Pan mówi:
— Moje kochane dzieci, cieszy Mnie, że podjęliście przygotowania do dnia mojego miłosierdzia. Jest to dzień, który sam wybrałem, aby w roku liturgicznym mojego Kościoła następował w pierwszym dniu świętym po dniu, w którym czcicie pamiątkę mojego Zmartwychwstania. Gdyż po to wybrałem śmierć krzyżową, aby móc do końca istnienia rodzaju ludzkiego wylewać na was nieustannie potoki mojego miłosierdzia (wypływające fala za falą z Serca Pana). Moje przyjście na świat i śmierć za was świadczyły o stosunku Boga do swojego biednego stworzenia, które samo zagubiło się i teraz nie może odnaleźć prostej drogi ku swemu Ojcu. Jak inaczej możecie nazwać postępowanie swego Boga, jeżeli nie miłością miłosierną? Dlatego tak spieszę się w rozdzielaniu wśród was darów mojego miłosierdzia — lecz wedle waszych pragnień i potrzeb (ze zrozumienia: Miłosierdzie Pana trzeba przyjąć świadomie i pragnąć go. Pan zna nasze potrzeby lepiej niż my sami i może nas obdarzać niekoniecznie wedle naszych chęci, lecz według naszych rzeczywistych potrzeb — ale my musimy liczyć na Niego i pragnąć Jego pomocy). Czytaj dalej
Modlitwa do Miłosierdzia Bożego
13 IV 1990 r. Wielki Piątek. Postanawiamy razem z przyjacielem rozpocząć nowennę do Miłosierdzia Bożego, tak żeby skończyć ją przed Niedzielą Przewodnią. Pan mówi wtedy.
— Cieszę się, że od dzisiaj zaczynacie wspólną modlitwę do Miłosierdzia Boga Wszechmogącego — niezmierzonego, niezmożonego, zdolnego wszystko zmienić. Proście o skrócenie dni grozy, o miłosierdzie dla ślepych i nieświadomych, o miłosierdzie dla was samych z powodu waszych wielu i ciężkich grzechów, którymi (wy, Polacy) Mnie ciągle zasmucacie (ze zrozumienia: wstrzymujemy wylew laski i ograniczamy jej działanie w nas, w naszym kraju). Czytaj dalej
Człowiek pozostaje sobą
Jeszcze jaśniej spróbuję ci to wyjaśnić: człowiek umierając przekracza granicę wraz z bagażem zbieranym przez całe życie. Dlatego pozostaje sobą, że niczego nie zapomina — kocha to, co kochał, i pragnie to zatrzymać. Tu następuje konfrontacja w świetle Bożym, ale od stanu duchowego, w którym tu człowiek przybył, zależy, ile zdoła przyjąć i ile zechce odrzucić, aby móc stać się zdolnym do przyjęcia prawdy o sobie i swojej pozycji wobec Boga. Nawet piekło wie o swoim złu.
Świadomość jest tu jasna i bezbłędna, ale odległość człowieka od Boga — różna. Tam gdzie miłość człowieka spotyka się z miłością Stwórcy, nie ma żadnej przegrody — stworzenie znajduje ręce Ojca i wprowadzane jest do Ojczyzny swej z dawna wyczekiwanej i wytęsknionej. Lecz bywa tak (najczęściej), że tysiączne przywiązania i wyobrażenia czynią człowieka niezdolnym do spotkania z Panem, ponieważ Bóg to Miłość, a jej energia przepala to, co ma naturę grzechu, niszczy grzech. Czytaj dalej
Był przy niej Pan (2)
30 V 1979 r. Myślałam, że ja tu jestem sama, a oni wszyscy — tam, i że nie mam sil i czasu, żeby ze wszystkimi rozmawiać.
— Wiemy o tym i nie proponujemy ci współpracy z Wiesławą. Ona będzie wśród swoich przyjaciół i z nimi wspólnie będzie pomagać, ale proś Pana, aby Pan przybliżył chwilę jej wejścia do naszego domu.
— A wy, w niebie, czy nie możecie za nią prosić? Czytaj dalej
Był przy niej Pan
Nie obawiaj się o nią — był przy niej Pan nasz i bliscy, zwłaszcza ci, którzy polegli w stanie łaski i są od dawna z nami. Nie stała jej się krzywda, a tylko bardzo wiele zrozumiała, w tym swoją winę w stosunku do nas, bo ta praca jest naszą wspólną i służy temu, co kochamy tak, jak i ona kocha. Dlatego teraz czuje wstyd, wie, że zawiodła w tej malutkiej cząstce, w której mogła ci pomóc. Tu, widzisz, pewne sprawy rozumie się od razu prawdziwie, przede wszystkim sprawy dotyczące nas i naszego stosunku do Boga, do bliźnich, do tego, co się wybrało i czemu się w życiu rzeczywiście służyło. (…)
Zapewniam cię, że bólem jest tu świadomość każdej zmarnowanej minuty. Dlatego też oddawaj od rana każdy dzień Panu z prośbą o wejście Jego samego w twoje życie.
To, co Wiesława przeżywa, jest udziałem każdego człowieka dobrej woli i kochającego ideały, które były mu bliskie, lecz pozostającego z dala od Boga z własnej woli, chłodnego w stosunku do darzącej go, wspomagającej i podtrzymującej Miłości: żal, wstyd, zrozumienie swej świadomej woli przez całe życie nie wybierającej Boga, który nas tak bezgranicznie kocha i tak pragnie nas uszczęśliwić, przygarnąć, ulżyć, i który pomimo niewdzięczności naszej zbawia nas swoją Ofiarą.
Na Mszy żałobnej za Wiesławę proś dla niej o łaskę zrozumienia ogromu miłości i męki Chrystusa Pana, dla niej i za nią przelanej krwi Boga. To ją otworzy ku Bogu, odsuwając rozpamiętywanie własnych błędów. Bo ważniejsze niż zrozumienie własnej nędzy jest zrozumienie, iż Bóg nas i takich kocha, i otwarcie się na przyjęcie Jego miłości, a więc gotowość do wejścia w Jego królestwo miłości.
Prawda o sobie jest konieczna każdemu z nas – od niej zaczyna się każde nawrócenie. Ale w nawróceniu nie chodzi o to, by rozpamiętywać każdy błąd (po części te błędy wynikają z grzechu pierworodnego – z tego, że w naszym ziemskim życiu błędnie rozpoznawaliśmy co jest dobre, a co złe) – chodzi o to, by zawsze, w każdych okolicznościach wybierać miłość – a tego uczyć się możemy od samego Boga, patrząc, jak On jest miłosierny.
WIESŁAWA
28 V 1979 r. Mówi ojciec Ludwik o zmarłej niedawno Wiesławie, mojej bliskiej znajomej, która znała nasze prace, ale wciąż nie dowierzała, wreszcie zerwała znajomość. Harcmistrzyni, przez całą okupację pracowała w konspiracji, oficer AK w Powstaniu Warszawskim, wielka patriotka, ale mało wierząca katoliczka. Pochodziła z rodziny socjalistów.
— Wiesława żałuje swojego postępowania względem ciebie i prosi o przebaczenie. Ona ma przed sobą jeszcze okres przygotowania się na przyjście do królestwa Pana, ale wszystko, cokolwiek od ciebie przyjęła, dało jej większe zbliżenie do Chrystusa Pana niż cokolwiek innego w życiu. Czytaj dalej
Chrystus Pan pomaga w oczyszczeniu
Widzisz, człowiekowi, który wie, że Bóg jest Miłością, i chce się jej poddać, nie trzeba wiele czasu, by oczyścić się, bowiem Chrystus Pan pomaga mu w tym. Nie myśl, że tylko człowiek tęskni do połączenia się z Panem. On pragnie tego o tyle bardziej, o ile sam potrafi kochać nas mocniej, a więc daje nam całą moc swego miłosierdzia, by legło w gruzy w nas to, co nas od Niego oddziela. Człowiek sam nie oczyściłby się nigdy — nie wiedziałby jak — ale Chrystus daje nam swoje światło, swą pomoc i swoją łaskę, którą nas podtrzymuje.
Mówię ci, że poza ziemią kończy się świat ludzkiej woli, a tam, gdzie dzieje się wola Boga — żyje Miłość! Cokolwiek dzieje się z nami, dzieje się już w miłości. Sama śmierć to przejście z jednej formy… Mówisz „poczwarka”? Pod względem urody i braku światła, martwoty duchowej, ograniczeń — z pewnością na ziemi jesteśmy jak gdyby poczwarką, ale już zdolną do wyboru i działania z miłości. Więcej Pan nasz nie potrzebuje, by z nami współdziałać w zbawianiu świata (bo każdy zbawiając siebie, zbawia świat w mniejszym lub większym stopniu). To przejście jest ostateczne i bezpowrotne, lecz nie ono samo jest ważne, a to, co nas spotyka po tamtej stronie. Nie można równorzędnie określać życia u nas i na ziemi — są nieporównywalne — tak jak nie można traktować równorzędnie długiego szczęśliwego życia w porównaniu z powiedzmy tygodniem śledztwa w gestapo. Czytaj dalej
„Nie jestem godzien”
Miłość Boga do nas jest odkryciem, które oszałamia nas na progu śmierci, lub lepiej — na progu prawdziwego życia. Ty wiesz, jak bardzo wszyscy spragnieni jesteśmy miłości, jak każda kropla miłości ludzkiej — tak mała i tak rzadka — dodawała nam ochoty do życia, a jej brak powodował smutek, załamanie, rozpacz. Jak często ów brak społecznej miłości prowadzi ludzi do samobójstwa, odejścia od Boga, zła, to ja wiem — tu. A tutaj nagle staje się przed źródłem, rzeką, morzem płynącej ku nam nieskończenie fali miłości. Stajemy przed możliwością wejścia w Nią i życia w Niej. Jedynym pragnieniem jest rzucić się w tę objawioną ci miłość całkowicie, natychmiast i na zawsze. Ale zatrzymują cię „szaty” nie dosyć czyste; a brud ich w tym „świetle” jest ujawniony w całej swej cuchnącej szpetocie. I to nie Pan cię wstrzymuje — On wyciąga ręce i czeka — to ty mówisz: „nie jestem godny, do takiej czystości wejść mogę tylko czysty”. Czytaj dalej
Zło
Bóg w swoim miłosierdziu nie unicestwia nawet — zaprzeczającego Mu — zła, dając człowiekowi złemu istnienie (bo nic poza Bogiem nie istnieje, a tylko z Niego i przez Niego — w wolności).
— Dlaczego Bóg stworzył szatana?
— Trudno mi wytłumaczyć ci to, ale obecne zło stało się nim na skutek własnego wyboru. Wolny podmiot zła narodził się z Boga i wie o tym, a tylko odrzuca miłość, miłosierdzie i przebaczenie. Ludzie, którzy wybierają tę drogę świadomie, też nie giną po śmierci. Istnieją, lecz poza Miłością, włączeni w ten potworny stan nienawiści — pustki duchowej, w której żaden twór duchowy nie może rozwijać się, rosnąć; może tylko cierpieć z niezaspokojonego głodu miłości. Czytaj dalej