o. Ludwik
Pierwsza rozmowa z ciotką Joanną (4)
12 XI 1983 r. Mówi ojciec Ludwik.
— Prosiłaś za swoje rodziny i Pan, który wysłuchuje naszych głosów, okazał miłosierdzie względem twojej krewnej, Joanny. Teraz ty z kolei bądź dla niej miłosierna i nie wypominaj jej błędów. Widzisz, rzadko są one świadome, a i zawinione wyłącznie przez osobę grzeszącą. Tak wiele jest w nas grzechów „wspólnych”, nabytych bądź przekazanych przez starsze pokolenia, wychowanie lub otoczenie. Tak często są one wywołane postawą obronną, którą każdy z nas posługuje się w odniesieniu do innych ludzi wskutek przykrych doświadczeń. Uwalnia od nich tylko otworzenie się na ludzi — pomimo wszystko — a to jest możliwe jedynie z pomocą Boga. Kto żyje sam — błądzi i grzeszy. Trzeba mu współczuć, bo tu przekonuje się, że grzeszył przeciw miłości, a więc przeciw Bogu. Czytaj dalej
Pierwsza rozmowa z ciotką Joanną
25 I 1979 r. Mówi ojciec Ludwik.
— Wiem, że chciałaś rozmawiać z twoją ciotką Joanną. Ona długo na to czekała i bardzo pragnie. Czy chcesz teraz mówić?
— Czy bezpośrednio i gdzie ona jest, Ojcze? (Chodziło mi o to, czy w czyśćcu). Czytaj dalej
JOANNA (2)
20 IV 75 r. Mówi ojciec Ludwik.
— …Dobrze, jeśli prosisz mnie o to, pomogę jej.
— Czy dopiero na moją prośbę? Czytaj dalej
O małżeństwie
2512 VI 1979 r. Mówi ojciec Ludwik.
— Ślub chrześcijański jest przysięgą złożoną dobrowolnie wobec Boga, aby para przezeń pobłogosławiona stała się zaczynem nowego życia we wspólnocie. Wspólnota rozbita przestaje być wspólnotą — działanie Boże zostaje w tym miejscu „zawieszone”, ograniczone jak gdyby i sakramentalna jego moc odrzucona przez ludzi, którzy najpierw o tę moc prosili. Wobec Pana jest to odrzucenie Jego wspaniałego daru, mającego łączyć tę nową komórkę z Nim, a ponieważ sakrament małżeństwa jest dany dla wspólnoty dwojga ludzi po to, by ją uświęcać i coraz silniej związaną poddawać działaniu oczyszczającemu i doskonalącemu w Kościele Bożym, gdzie ma rozrastać się i owocować w zdrowiu i miłości wzajemnej, dlatego wspólnota ta rozbita na odśrodkowo i samodzielnie działające cząstki pozostawia je uboższe, niż były przedtem (przed przyjęciem sakramentu). Czytaj dalej
O zabijaniu dzieci nie narodzonych
27 X 1974 r. Mówi ojciec Ludwik.
— Zabijanie dzieci nie urodzonych, ale poczętych jest zbrodnią wyjątkowo ohydną w oczach Boga, lecz ma na usprawiedliwienie (w Jego oczach) głęboką ciemnotę ludzką, nie rozumiejącą, że zabija coś, czego nie widzi, co wydaje się własnością organizmu dzieciobójczyni, a nie odrębną istotą ludzką złożoną jej w opiekę przez Boga. Ludzie nie rozumieją wspaniałomyślności Bożej i Jego aktu zaufania do człowieka, któremu powierza opiekę nad następnym pokoleniem ludzkim. Winne temu jest jednostronnie biologiczne i materialistyczne rozumienie świata, a w tym życia na ziemi (w nim i człowieka). Nie rozumie się, że człowiek jest przypadkiem wyjątkowym, następuje tu bowiem połączenie dwóch światów, że ludzie są bytami duchowymi, istotami żyjącymi w świecie ducha: kiełkującymi na ziemi, czerpiącymi soki żywotne i oddającymi je po śmierci — materii, czyli rozwijającymi się na podłożu materialnym, ale nie będącymi sami w sobie materią. (Podobnie nie można utożsamiać bakterii z pożywką, na której rosną i rozmnażają się; pomimo że w tym są uzależnione od niej, nikt nie nazwie ich jednym z nią). Czytaj dalej
Dary Boże dla was to narzędzia służby, a nie wyróżnienie
Wasza absolutna bezradność, słabość i niezdolność do wydobycia się samemu z tego stanu, w jakim znaleźliście się, wywołuje współczucie Chrystusa Pana i gorące pragnienie przyjścia wam z pomocą. Z królewską wielkodusznością nie tylko przebacza wam, ale dla zachęty obdarza was swoimi darami, aby okazać wam, jak bardzo was kocha. Wy natomiast dary te przyjmujecie jako dowód wybrania was, wyróżnienia, uprzywilejowania. Kiedyż zrozumiecie, że to narzędzia dla rąk, które nic bez nich nie mogą i nie potrafią uczynić. Czytaj dalej
Pan będzie was oczyszczał [3]
Chcę, abyście dobrze zrozumieli, że nie ma nikogo „dojrzałego” pomiędzy wami, a jeśli będziecie trwać w pozycji ochrony „ego” przed działaniem Pana, nie dojrzejecie nigdy, sprzeniewierzycie dary, zawiedziecie Chrystusa, a wasz wstyd i żal będzie z wami w wieczności, bo jeżeli otrzymaliście więcej niż inni, z tego też będziecie się rozliczać przed Panem.
Każdy błąd ukazany wam przez Pana przy pomocy niedoskonałych bliźnich jest szansą na pozbycie się go. Będzie nią moment zauważenia i stwierdzenia w prawdzie, że „jestem próżny, gadatliwy, żądny uznania i pochwał, lekceważę zdanie innych, drażni mnie wszystko to, co nie jest zgodne z moimi wyobrażeniami, pragnę osiągnąć znaczenie, posłuch, stanowisko, dążę do korzyści i pragnę zapłaty, wdzięczności, liczę na rewanż, chcę mieć to, co mają inni, albo więcej, cierpię z powodu niedoceniania mnie, braku osiągnięć, uznania, pieniędzy, powodzenia, na które zasługuję (według swego zdania)” itd., itd. Trzeba przed Panem „rozesłać” swoje błędy, winy, żale, pretensje i urazy, a wtedy w Jego blasku zobaczymy, że to nie my zostaliśmy zranieni, a nasza opinia o sobie jako o osobie we wszystkim doskonalszej niż jest nią w rzeczywistości. Czytaj dalej
Pan będzie was oczyszczał [2]
— Codzienny rachunek sumienia?
— Nie codzienny, a każdorazowy w przypadku silnej reakcji na cudze zachowanie w stosunku do was. Będzie to rachunek sumienia kierowany przez światło Ducha Świętego. Stanąwszy przed Panem w prawdzie i szczerości proście, aby Bóg wskazał wam źródło cierpienia i jego przyczyny. Bóg używa niedoskonałości bliźnich dla wykazania wam waszej własnej. Dlatego należy natychmiast i całkowicie odłożyć sprawę winy bliźniego (bo jest ona oczywista i wynika z jego własnej niedoskonałości) i zająć się własną. Sprawdźcie dokładnie, czy, czym i w jakim stopniu sprowokowaliście reakcję bliźniego bolesną dla was, co jest przyczyną takiej reakcji — sięgając w głąb i nie zadowalając się usprawiedliwieniem: „Taki już jestem” i „Trzeba mnie takiego przyjąć”, bo takie usprawiedliwienie tłumaczy jednakowo obie strony wykazując obustronną niedoskonałość (co jest oczywiste) i nic więcej nie daje. Czytaj dalej
Pan będzie was oczyszczał
Pan pragnie dla was tego, co najlepsze, i nie zrezygnuje z was, skoro oddaliście się Jemu, ale dlatego właśnie, że was miłuje, będzie was oczyszczał z wszelkich złudzeń i fałszywych mniemań o swojej doskonałości. Jeśli nie chcecie przewlekać okresu oczyszczenia, czyli cierpienia miłości własnej, oddajcie się Panu z ochotą i ufnością, a On pomoże wam wedle swego miłosierdzia, którego bardzo wszyscy potrzebujecie. (…)
Żeby chcieć wyzdrowienia, trzeba mieć świadomość swojej choroby w całej jej grozie. Bo kto opanuje swoją miłość do siebie samego i ustawi siebie obok bliźnich swoich — a nie przed nimi — ten nie będzie przeżywał niepokojów i tortury niepewności: „Czy aby otoczenie nie osądza mnie źle?” lub „Czy udało mi się zachować tak, jak chciałbym, aby myślano o mnie?”, „Jak wypadłem?”, „Co o mnie myślą?”, „Czy mnie lubią?”, „Dlaczego mnie nie doceniają, nie kochają, nie słuchają…?” itd., itd. Miłość własna, plon grzechu, jest waszym największym wrogiem, bo nie pozwala wam służyć skutecznie i niszczy obraz Chrystusa, który pragnęlibyście przecież stawiać przed ludźmi (a powinniście z czasem stać się nim — sami). Otóż na tym etapie waszego rozwoju potrzebny jest system samokontroli. Czytaj dalej
O pracy nad sobą
12—13 VII 1982 r. Mówi ojciec Ludwik.
— Pan nasz, Jezus Chrystus, pragnie w was widzieć swoich pomocników w dziele ratowania ludzi słabych i nieświadomych, jak również tych, którzy oddali się na służbę szatanowi, ale bezmyślnie, nie wiedząc, komu służą, myśląc, że służą sobie i swojemu dobru.
— Ale oni mogą uważać, że służą naprawdę swemu dobru? Czytaj dalej