MICHAŁ
19 IV 1979 r. Kilka dni po Wielkanocy miałam telefon, że kilkanaście dni wcześniej (w tym czasie chorowałam i nie wychodziłam z domu) umarł nagle na serce Michał, przez wiele lat mój najlepszy przyjaciel, który zachęcał mnie do pisania i podtrzymywał na duchu. Michał był przed wojną oficerem służby czynnej. Walczył w kampanii wrześniowej broniąc Przełęczy Dukielskiej. Dostał się do niewoli; uciekł tak szybko, że już w październiku 1939 r. dotarł do Francji i w Coetquidan szkolił Polaków zgłaszających się do wojska. W Brygadzie Podhalańskiej bił się pod Narwikiem. Jako oficer AK, cichociemny, walczył na Wileńszczyźnie. Kawaler Krzyża Virtuti Militari i innych. Przeszedł półroczne straszne śledztwo w NKWD, potem łagry i kopalnie; po powrocie do Polski jeszcze więzienie i później prześladowania. Nie mógł znaleźć pracy. Był człowiekiem służby. Nie do złamania. Zapytałam zaraz, bardzo zaniepokojona, czy jest z Bogiem — bo Michał nie praktykował. Odpowiada Matka.
— Uspokój się! Pan Michał jest z nami. Zapewniam cię, jest teraz obok ciebie. Jest pełen radości. Może mówić z tobą…
Poprosiłam o to.
— Tak, to ja. Przede wszystkim chcę ci powiedzieć: Chrystus przebaczył mi wszystko! O niczym nie chciał pamiętać prócz tego, że kocham Go i kocham Jego plany. Bo tak było, a zawdzięczam to tobie i mojej wdzięczności nie da się wyrazić. Dziękuj Bogu za mnie, pomóż mi w tym.
Pamiętasz, jak czytałaś mi o śmierci Bartka i o nabożeństwie Wielkiego Piątku? Otóż tak jest. Widziałem. Byłem świadkiem ukrzyżowania — za siebie. To jest tak przerażające i tak porażające człowieka, kiedy się poznaje wielkość miłości Chrystusa do siebie, że i we mnie umarło to, co się jeszcze opierało, a ja cały znalazłem się przy Jego Sercu.
Zwróćcie uwagę: O niczym nie chciał pamiętać prócz tego, że kocham Go i kocham Jego plany. Bo tak było, a zawdzięczam to tobie (…) Pamiętasz, jak czytałaś mi o śmierci Bartka i o nabożeństwie Wielkiego Piątku? Zajrzyjcie do tych notek. Zobaczcie, jak ważne jest dawanie świadectwa – ile ono może dać innym!