Mama Anny
O doskonałości
I pamiętajcie jeszcze o jednym – to ci niedoskonali czynią dobro. Bez tych niedoskonałych czyniących dobro, dobra nie byłoby w ogóle…
Nowicjat szkolenia
Mówi Matka.
I nawet gdy sam mam poważne wątpliwości, czy moje życie jest pożyteczne i twórcze, to nie twierdzę, iż to bzdura – o nie! Oznacza to jedynie, iż musiałem popełnić błąd w rozpoznaniu tej woli, lub też niedostatecznie się przyłożyć do jej wypełnienia. Plany Boże na pewno były akurat na moją miarę (bo takie są wobec każdego z nas), a ja wszystko schrzaniłem (i już tego nie naprawię). Ale mimo, iż nie mogę powiedzieć Patrzcie na mnie – ja to wiem ze swojego życia – mam poczucie, że moje życie było twórcze i pożyteczne, bo dobrze rozpoznałem wolę Bożą i szedłem raz wybraną drogą, to jednak mówię, że jestem pewny, że tak to właśnie jest.
Obrona przed mocami zła
27 VI 1968 r. Mówi Matka.
— Wzywałaś mnie. Czy rzeczywiście chcesz mojej pomocy? Dobrze. Przede wszystkim pomódl się. Ofiaruj cały dzień Jezusowi i proś o opiekę. Widzisz, my tu znamy te „siły”, a i umiemy z nimi walczyć. To znaczy my sami już nie walczymy, jesteśmy poza ich dostępem, ale możemy pomagać wam.
Korzystajmy z tej pomocy..
Niewola zła
— Ponieważ nie jest zdolna do przyjęcia czyjejkolwiek życzliwości, musi pozostać sama. Może jeszcze wtedy cokolwiek zrozumie. Jej stan jest bardzo zły i duchowo również.
To jest przerażające, jak stary człowiek zagrożony śmiercią może być tak obojętny na swój los. Jest w niej coraz bardziej rosnąca nienawiść do wszystkich, do ludzi, losu, a i Chrystusa odepchnęła od siebie. Dlatego promieniuje z niej złość, która tak ją opanowała, że nie jest w stanie jej ukryć. Złością odpowiada na wszystko, cokolwiek zbliżyłoby się ku niej. Widzisz sama, jak wygląda człowiek, który stał się niewolnikiem. Jest nieszczęśliwa, bo poddała się siłom nienawiści i złości, a także kłamstwa. Jednak tak im pozwoliła rozrosnąć się w sobie, że stały się częścią jej istoty. Poprzez nie rozumuje, sądzi i działa, myśląc, że czyni to samodzielnie.
Tam, między nami mówiąc, potrzeba by egzorcyzmów, a i to nie wiem, czy by pomogły, dlatego że ona CHCE im służyć — tym siłom, które wybrała ponad inne: kłamstwu, nienawiści, złości, zawiści i zazdrości.
Jakże często jest tak, ze wydaja się nam jedynie, że działamy i myślimy samodzielnie. Tymczasem wysługujemy się Złemu..
MIŁOŚĆ TO OBDARZANIE SIĘ WZAJEMNIE DOBREM [3]
Ponieważ istnieje prawo wyboru, czyli dano nam cudowną szansę bycia współtwórcami naszego szczęścia, możemy naszą pomoc kierować ku tym, którzy pragną ją przyjąć, którzy wybierają drogę do Niego, natomiast nie mamy prawa przeszkadzać i uniemożliwiać ludziom żyjącym na ziemi dokonania „złego” wyboru. Zresztą o każdym z was wie wszystko tylko Bóg i tylko On zna przyszłość każdego z was. Wielu uczy się na błędach, i nigdy o nikim nie można powiedzieć, że jest stracony, a tylko, że bardzo zagrożony z własnego wyboru, opanowany przez siły zła, którym zawierzył, a zatem sprzedał im swoją wolność. Jednak jeden krzyk o ratunek przywołuje Pana, a Jego mocy nic we wszechświecie oprzeć się nie śmie.
My możemy współpracować z wami tak jak towarzysze, przyjaciele, rodzina — im więcej nas pokochacie i zaufacie nam, tym bardziej my możemy być pomocni. Nasze rady, dobre myśli, pomoc w wypadku potrzeby — istniały, są i będą zawsze, i to coraz potężniejszą pomocą, ale… jeżeli zechcecie z nich korzystać. O „zmuszaniu” nie może być mowy. Tylko współpraca, dla waszego dobra, która i dla nas jest szczęściem służenia pomocą.
No to zaufam i swojej mamie, tak jak Anna zaufała swojej. I zaufam księdzu Zygmuntowi, tak jak Anna zaufała ojcu Ludwikowi. Nie jesteśmy sami, choćby nam się tak wydawało…
No i będę czekał, która żyłka znowu pęknie kolejnego dnia. Może znowu ta sama, co dziś, co wczoraj i co cztery dni temu?
MIŁOŚĆ TO OBDARZANIE SIĘ WZAJEMNIE DOBREM [2]
(…)
A więc i ty, mając mnóstwo nieustannych przykrości i „ukłuć” na co dzień, wychodzisz naprzeciw nowym; zamiast zamknąć się przed ludźmi, ryzykujesz nowe policzki — a my mielibyśmy się zamknąć jak w szklanej kuli i odsunąć się od was w imię „własnego” szczęścia i spokoju? I to nazwałabyś „Jego królestwem miłości”? I chciałabyś w takim być? Z tak kochającymi…?
Widzisz, my żyjemy w Miłości, w stanie miłości. Tego nie możesz zrozumieć, bo go nie znasz (nikt na ziemi nie może go sobie wyobrazić), ale musisz przyjąć, że istniejąc w pełni szczęścia, odczuwa się — poprzez współczucie, więź miłości i braterstwa — wasze cierpienia, i to tak, jak u was jest to niemożliwe — całym sobą, rozumiejąc was i przyczynę bólu, nawet wtedy, gdy wy nie wiecie, dlaczego wam źle.
Zwracam uwagę, że będąc już w stanie jedności z Bogiem, będziemy kochać nadal (i to tych samych ludzi), a na dodatek zdecydowanie lepiej, niż na ziemi będziemy współ-odczuwać to, co przeżywają te osoby, które zostawiliśmy na ziemi. Mało – to my będziemy rozumieć przyczyny ich bólu, nawet wtedy, gdy one same nie będą tego rozumieć.
MIŁOŚĆ TO OBDARZANIE SIĘ WZAJEMNIE DOBREM
Wszystko, co mówi matka w tej wypowiedzi jest godne uwagi. Zatrzymajmy się jednak już na tych słowach. Proszę zwrócić uwagę, że to, co nas odróżnia po tej i po tamtej stronie, to zrozumienie. My tu na skutek grzechu pierworodnego zatraciliśmy tę jedność z Panem – sami zaczęliśmy nazywać, co jest dobre, a co złe i bezpowrotnie tę jedność zatraciliśmy. Bezpowrotnie, ale jedynie póki jesteśmy jeszcze tu na ziemi; gdy już będziemy po tamtej stronie, o ile tylko nie odrzucimy Bożej miłości, na nowo odzyskamy tę pierwotną jedność, a tym samym przyjdzie na nas ZROZUMIENIE.
Pamiętaj przy Komunii
Ty nie „czujesz” nic, bo sprawy ducha nie „dzieją się” na płaszczyźnie uczuciowej, ale powinnaś wiedzieć i rozumieć, że to Bóg sam, osobiście, przybywa do ciebie, ponieważ to, że chcesz przystąpić do Komunii świętej, oznacza, że wzywasz Go, że Go pragniesz, potrzebujesz, że Go kochasz (na swój sposób, to znaczy niesłychanie słabo i mało świadomie, tak jak małe dziecko kocha ojca).
Wszyscy na ziemi tak bardzo nie rozumiemy znaczenia Komunii świętej, ale „nasi chłopcy” (czyli Bartek i inni) widzą i rozumieją powagę i wielkość tego złączenia i potrafią z niego korzystać. To tak, jakbyś brała kogoś za rękę i idąc na Błogosławieństwo, na audiencję, na spotkanie z Jezusem, przyprowadzała innych, aby i oni je otrzymali, byli obecni, uczestniczyli w nim. Chrystus się cieszy, gdy myślisz o innych (z obu światów), więc rób to, łącz, spotykaj. Zapewniam cię, że oni są wtedy obecni i są nieskończenie szczęśliwi, a co brakuje twojej adoracji, oni uzupełniają. To jest jeszcze jeden sposób wykazania miłości braterskiej.
Zwracam uwagę, że będąc w czyśćcu (czyli w niebie, ale w stanie jeszcze niepełnego oczyszczenia) nie będziemy w takim stanie jedności z Jezusem Chrystusem, w jakim możemy być dziś dzięki eucharystii. Ale co równie ważne, my przystępując do komunii, możemy prosić o to, by tej samej bliskości doznali nasi bliscy znajdujący się w czyśćcu. Pamiętajmy o tym.
POMOC WZAJEMNA
— Każdy człowiek tęskni za miłością, za atmosferą miłości, w której mógłby rozwinąć się w pełni. To jest ta właściwa nam — jak rybom woda, a ptakom powietrze — atmosfera, otoczenie, to, w czym „zanurzeni” jesteśmy tu. Pomyśl, kochanie, że będziesz już na zawsze z nami, o ile wytrzymasz ten brak, o ile będziesz współpracować z nami nad poszerzeniem królestwa miłości, nad objęciem przez nie ziemi.
— Jak? Co ja mogę zrobić?
— Nie ma człowieka żyjącego na ziemi, który by swoim życiem nie zaważył nad zbliżeniem lub oddaleniem ziemi od nas. I ty obowiązana jesteś dawać innym miłość.
— Skąd?
— Wiesz skąd czerpać, a że nie ma odzewu…? Widzisz nic nie ginie. Każdy odruch miłości, najkrótsza myśl obejmująca kogoś z miłością — działa, jeżeli nawet ty sama nigdy nie zobaczysz skutków.
— Pamiętaj o tym, jeżeli chodzi o N. (koleżankę z pracy); sama chciałaś jej pomóc, teraz masz obowiązek braterski względem niej. I ona ma swoje przeznaczenie, jak każdy z nas, i dla niej istnieje niebo. Poproś dzisiaj przy Komunii o łaskę światła dla niej, o zdolność przyjęcia Chrystusa, który ustawicznie puka do jej drzwi i zawsze zastaje je zamknięte. Wiesz sama, że w sprawach cudzych można wszystko wyprosić. Spróbuj, proszę cię o to. I pomódl się za wszystkie swoje koleżanki, bo wszystkim jest to potrzebne. Ofiaruj je dzisiaj Bogu.
Szczególną uwagę zwracam na następujące zdanie: Wiesz sama, że w sprawach cudzych można wszystko wyprosić.
A więc dwa elementy w sprawach cudzych oraz można wszystko wyprosić.
Dlaczego tak jest? – Pan chce, byśmy wykraczali poza siebie…
PRAWDZIWA BLISKOŚĆ JEST PODOBIEŃSTWEM MIŁOŚCI
— Miłość wiąże ludzi z obu światów: jeżeli coś (ideę) lub kogoś (np. dzieci, chorych, uczniów, podwładnych) kochali „w życiu” — będą nadal kochać, ale goręcej, silniej i mądrzej, bo ciało fizyczne tłumi energię duchową. Po śmierci, po pozbyciu się ciała zyskuje się prawdziwą swobodę, wolność, niezależność. Wtedy dopiero odczuwa się swoją nieśmiertelność i siłę — przede wszystkim siłę swojej miłości — ale nie tylko nie zapomina się niczego, ale wszystko zna i rozumie lepiej, a koncentruje się na obiekcie swojej miłości. Jeżeli jest nim Ojczyzna, nadal się dla niej tworzy — wraz z podobnymi sobie. A pomaga się „żyjącym”, przede wszystkim tym, którzy to samo co my kochają i nad tym pracują. Prawdziwa bliskość jest bliskością, podobieństwem miłości, tym większa, im większa, czystsza i zbliżona w swej formie wyrażania się jest wspólna miłość, na przykład tobie i mnie — Polska.
Całkiem niedawno była o tym notka. Również wtedy mówiła mama Anny. Treść obu notek niemal identyczna. Ale tu doszły dwa elementy. Po pierwsze stwierdzenie, że ciało fizyczne tłumi energię duchową. A więc spokojnie z samooskarżeniami o to, że się kogoś za mało kochało. Być może najważniejsze tu na ziemi jest to, by nadać kierunek, by własne życie podporządkować miłości, ale prawdziwe owoce tej miłości zaczną się rodzić dopiero, gdy będziemy po tamtej stronie życia.
I druga sprawa – mama Anny pisze o bliskości, jaka się wytwarza między tymi, którzy to samo kochają, bliskości, która sama jest podobieństwem miłości..